poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 3

Myślałam, że się przesłyszałam. Ja i Waren? Małżeństwem? Muszę się wyrwać z tego chorego miejsca szybciej niż myślałam i znaleźć Adama.
Gdy Waren odprowadzał mnie do pokoju starałam się zachowywać normalnie, jednocześnie obmyślając plan ucieczki. Gdy dotarliśmy do mojej celi mojego pokoju bez pożegnania weszłam i trzasnęłam z siłą drzwiami. Zdziwiło mnie, że nie usłyszałam huku, w końcu popchnęłam je dość mocno. Odwróciłam się, a drzwi przytrzymywał Waren. Przyglądał mi się z dziwnym rodzajem zainteresowania. Patrzyłam na niego wyczekująco, dając mu do zrozumienia, że chcę by poszedł. On natomiast zamknął cicho drzwi i stanął naprzeciwko.
- Wiem, że plany mojego ojca cię wystraszyły, ale spokojnie, mamy czas. Nie śpieszmy się ze ślubem. - powiedział.
- Lepiej mi powiedz co zrobiliście z Adamem.
- Tylko na nim ci zależy?! Na tym beznadziejnym, żołnierzu zdrajcy? - krzyknął z furią - Może to zmieni twoje zdanie- szepnął i zanim zdążyłam zaprotestować i walnąć go pocałował mnie. Poczułam takie obrzydzenie, że zacisnęłam ręce na jego ramionach. Oczekiwałam jego krzyków bólu, ale on przyglądał mi się z satysfakcją.
- Co się do cholery dzieje? Dlaczego nie cierpisz? - powiedziałam jakby sama do siebie.
- Odkryłem to niedawno. Inaczej nie mogłabyś zostać moją żoną nie? A teraz dokończmy pocałunek, to opowiem ci więcej.
Spoliczkowałam go. Cofnął się zaskoczony.
-Świetnie, może głodowanie przez tydzień nauczy cię szacunku do przyszłego męża - odparł i już go nie było. To tylko kolejny raz potwierdziło to, że muszę uciec. Obmyśliłam kilka planów :
1. Wybiegnę przez drzwi, strażnicy pobiegną za mną. Złapią mnie i zabiją.
2. W nocy, gdy jest mniej strażników otworzę drzwi, dotknę strażnika przy moich drzwiach. On wrzaśnie, a mi zostanie jakieś 5 sekund ucieczki. Potem mnie schwytają i zabiją.
3. Zejdę przez okno na prześcieradle przywiązanym do mojego łóżka. Dotknę dwóch strażników pod moim oknem i będę mieć jakieś 15 sekund na ucieczkę. Pobiegnę do lasu i będę musiała ich zgubić. Jeśli nie, patrz koniec punku 1 i 2.
Ostatni plan wydawał się najrozsądniejszy (o ile schodzenie z okna na prześcieradle jest rozsądne). Musiałam działać szybko. Zanim jednak im ucieknę muszę dowiedzieć się, gdzie trzymają Adama. A do tego potrzebny był mi mój talent aktorski.
Otworzyłam drzwi i kazałam strażnikom zawołać Warena. Nie protestowali. Po chwili zjawił się chłopak i przyszedł czas na mój talent. Ponieważ zielonooki trzymał się z daleka musiałam do niego podejść.
- Słuchaj, przemyślałam to wszystko. Zachowałam się wobec ciebie źle i jest mi z tego powodu przykro. Cieszę się, że się pobierzemy (tu musiałam powstrzymać dreszcz obrzydzenia). Możemy jeszcze raz pogadać- chwyciłam go za łokieć. Nie protestował, więc kontynuowałam.
- Może dokończyliśmy to co zaczęliśmy i potem pogadamy - nie widziałam w jego oczach podejrzliwości, więc powstrzymując kolejny dreszcz zaczęłam go całować. Szybko odwzajemnił pocałunek. Byłam zaskoczona, bo spodziewałam się czegoś gorszego. Odsuwając się od niego widziałam, że się uśmiecha. Dla podkręcenia efektu przygryzłam zalotnie wargę. Najgorszą cześć miałam już za sobą.
- Miałeś rację, ten żołnierz nawet nie równa się z tobą. Mam nadzieję, że przygotowaliście dla niego coś specjalnego? - zaczęłam.
-Tak, nauczy się, żeby nie dotykać cudzych dziewczyn. Spędzi niemiłe chwile w sali tortur, wiesz, tej w lesie. Sam ze sobą cierpiąc. Czy to nie genialna kara? - spytał uradowany.
-Tak, rzeczywiście. Ale nie rozmawiajmy już o nim. Widzimy się wieczorem - powiedziałam i przesłałam mu całusa.
Po wyjściu Warena miałam już gotowy plan. nie sądziłam, że pójdzie mi tak łatwo z wydobyciem z niego informacji. Teraz pozostało mi czekać aż się z ciemni. .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz