Gdy skończyłam jeść wróciłam do mojej wędrówki. Nie przeszłam kilometra gdy usłyszałam krzyki, prawdopodobnie należące do żołnierzy. Rzuciłam się biegiem w przeciwną stronę niż ta, z której dobiegał krzyk. Pewnie nie dziwicie się, że z moją zerową kondycją zaraz się zmęczyłam, ale starałam się choć truchtać.
Wreszcie gdy nadszedł świt trafiłam na tą salę tortur. Był to mały dom z szarymi ścianami i zaklejonymi czarną taśmą oknami. Otwierane drzwi zaskrzypiały okropnie. W środku była jedynie dziwna maszyna. Na jej końcu wisiał zakrwawiony Adam. Podbiegłam do niego i poklepałam go w policzek. Sprawdziłam też czy bije mu serce. Gdy ono nie zawiodło trochę odetchnęłam. Próbowałam otworzyć tą łapę która trzymała Adama, ale była za twarda. Podeszłam do kontrolera i naciskałam zielone przyciski. Piąty okazał się działać i maszyna wypuściła chłopaka. Wiedziałam ,że mam bardzo mało czasu. Próbowałam ponownie obudzić Adama polewając go wodą, ale nic to nie dało. Chwyciłam go za ręce i postawiłam ciągnąć za sobą. Był naprawdę ciężki, ale przecież dla
-Julio, wiesz, że nie musiałaś po mnie wracać.
- Wiem, ale wróciłam. I nie uciekłam dal ciebie, nie myśl sobie - powiedziałam rumieniąc się i wiedziałam, że moje kłamstwo zaraz się wyda. Adam też to zauważył, jednak nie mówił nic.
Po jakimś czasie zauważyłam, że Adam ma trudności z chodzeniem. Objęłam go, ale wyłącznie po to, by nas nie spowalniać. Oczywiście moje policzki o tym nie wiedziały bo od razu zrobiły się czerwone, co musiało dać Adamowi do myślenia.
-Julio, musisz być ze mną szczera. Wróciłaś po mnie bo ci zależy czy z litości?
------------------------------------------
Wiem, dziś krótko, ale to z powodu braku dostępu do kompa. Nie wiem kiedy go odzyskam, ale do tego czasu muszę pisać rozdziały na telefonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz